W niedzielę wybrałem się na dwie rundki: najpierw rano przed śniadaniem i kościołem zrobiliśmy z Duchem małe 3km kółko, i później po kawie wybraliśmy się na dłuższą wycieczkę biegową nad zalew Kowalskie i dalej przez Bugaj i Barcinek (dystans 16,7km, czas 2h17'). Warunki były dość ciężkie ponieważ śniegu napadało sporo (ok. 20cm) i w nocy powierzchnię pokrywy solidnie zmroziło i czułem się jak lodołamacz na morzu arktycznym. Duch tez nie miał łatwo, w tym głębokim śniegu zwłaszcza, że niewiele było miejsc w które dotarła cywilizacja ubijając śnieg swoimi kołami, poza tym częściowo poruszaliśmy się totalnymi bezdrożami (na przełaj przez las ;) ). Pod koniec tej ponad dwugodzinnej wyprawy obaj byliśmy mocno zmęczeni, ale szczęśliwi...
W bieganiu z duchem na uprzęży jest jeden minus, nie ma czasu na robienie zdjęć. Pies jak się zatrzymuje to nie wiadomo na jak długo a rozpakowanie się z kijków, rękawiczek i wyciągnięcie aparatu trwa dość długo. Dusio na komendę „czekaj!” siada na śniegu i odmraża sobie jajka, chcąc mu tego zaoszczędzić nie robię zdjęć jak jestem z nim spięty. Luzem natomiast puszczam go rzadko i w miejscach nie zawsze ciekawych do robienia zdjęć, dlatego w tym roku mam wrażeń mnóstwo ale znacznie mniej fotek do pochwalenia się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz