niedziela, 3 lutego 2013
Styczniowe wycieczki do i z pracy
Narkotyczna wizja.
Spadło wreszcie dużo śniegu, dzieci miały ferie i nie byłem zmuszony zawozić Mari do szkoły, co skrupulatnie wykorzystałem i fundowałem sobie wycieczki do i z pracy na nartach biegowych. Głównie biegałem przez Gruszczyn i dalej po północnej stronie jeziora swarzędzkiego, przez Antoninek, Nową Wieś do Zalasewa około 13km. Którejś nocy spadło całkiem sporo świeżego śniegu więc postanowiłem skrócić trasę i pobiec jeziorem od strony Swarzędza tnąc nad jeziorem od południa i dalej centralnie przez miasto skracając trasę o 3km. W drodze rano tuż przed świtem po ok. 40-50minutach biegu doświadczyłem uczucia przebywania w dwóch miejscach na raz. Wybiegając z ciemnej nocy, w narastającej szarówce chmurnego poranka, zerknąłem na drugi brzeg jeziora nad którym na tle bukowego lasu, białą linią odcinała się ścieżka i doznałem uczucia jakbym tam był fizycznie. Mój mózg wyświetlił mi podwójną projekcje obecności po tej stronie i po tamtej równocześnie. Doznawałem niesamowitego uczucia obserwowania obu miejsc z przeciwnego brzegu, przy czym jeden brzeg różni się od drugiego, z jednej strony ścieżka biegnie tuż przy linii brzegowej i patrząc z tego miejsca widać wysoko na skarpie drogę na przeciwległej stronie jeziora i na odwrót będąc u góry widziałem przybrzeżny dukt spacerowy. Co ciekawe obserwując drugą stronę w obu przypadkach nie widziałem samego siebie na drugim nadbrzeżu.
Bardzo przyjemne uczucie, które udało mi się je ponownie, po części przywołać, chociaż z mniejszą już intensywnością, w drodze o podobnie szarym zmierzchu, wybierając jako faktyczną tą drugą trasę powrotną do domu.
Zastanawiałem się nad tym zjawiskiem i jego powstanie przypisałem kilku czynnikom: po pierwsze utrwalił mi się obraz ścieżki po północnej stronie, którą podążałem przez ostatni tydzień w podobnych warunkach pogodowych z i do pracy, takie samo gasnące oświetlenie chwilę przed świtem i po zmierzchu, podobna ilość endorfin (naturalnego narkotyku) uwolniona do krwi, spowodowana takiej samej długości wysiłkiem, brak bodźców wcześniej - pierwszy ciekawy widok tego ranka (ze względu na panującą ciemność i bieg ze wzrokiem wlepionym w plamkę światła z lampki czołowej), ciągłe niedospanie i zmęczenie, rytmiczny ruch biegowy działający jak mantra.
Globalnie niezły odjazd ale „na legalu”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz