wtorek, 2 kwietnia 2013
To nie prima aprilis - śnieg w wlkp. w kwietniu
W Kobylnicy pełno śniegu w kwietniu - prawie wszyscy mają go dość mimo, że warunki na narty doskonałe wszyscy wybrali sie pobiegać na nogach na przekór zimie.
Szczerze mówiąc ja nie narzekam, udało mi się pobić rekord wszechczasów ;-) w tym sezonie przebiegłem juz ponad 700km na nartach i to bez wyjazdów w góry i bez udziału w Biegu Piastów...
Ponownie wzgórze 120.6 tym razem w słońcu
24 marca od trzech dni wiosna, jednak zima nie daje za wygraną pola nadal przebieżne na nartach, miejscami soldne zaspy i przepiękne widoki. Przejrzystość powietrza b. duża ze wzgórza widać Dziewiczą Górę, wieżę TV na Piątkowie oraz fabrykę Baumitu w Pobiedziskach.
Cytadela 15 marzec 2013
Podczas testów Michała do gimnazjum sportowego miałem okazję pobiegać ponownie w tym roku po zasypanej śniegiem cytadeli:
Tama na rz. Główience
znalazłem niesamowitą rzecz: przez przypadek natrafiłem na tamę na rzece Główience,
najlepsze jest to, że od kilku lat ekspolorwałem te tereny w poszukiwaniu przeprwy między gospodarstwem koło Wierzonki a tamą zalewu kowalskie i juz zarzuciłem poszukiwania uznając, że nie ma ścieżek wskazujących na to, że taka przeprawa istnieje. Rzeczywiście nie prowadzi tu praktycznie ani jedna ścieżka - taka opuszczona polana, dolina z przepływającą rzeką otoczona lasem.
Od 13 marca 2013 Tama na Główience |
niedziela, 3 lutego 2013
Wzgórze 120.6 zdobyte
Wycieczka na wzgórze 120.6 i podczas powrotu "ziwedzanie" folwarku z dworem we Wierzonce.
Na to wzniesienie wybrałem się już w 2010r i nawet je zdobyłem jednak tuż przed podejściem rozpętała się zamieć śnieżna i nic nie widziałem, dwa tygodnie temu było za mało śniegu, dopiero w ostatni weekend udało mis się dotrzeć przy względnie ładnej pogodzie na szczyt.
Ze wzgórza rozciąga się niesamowita panorama, tego dnia trochę zamglona, przez co z ograniczonym zasięgiem ale dzięki temu z wyraźnymi planami.
Podczas tej wyprawy widziałem mnóstwo zwierząt mijając zalew Kowalskie stałem za lisem przyglądającym się sarnom idącym po lodzie, przy wejściu na wzgórze przywitała mnie inna sarna a na samym w120.6 miałem z jedej strony widok na stado 27 saren od strony miejscowości Kowalskie z drugiej strony płoche stado 6-7 saren. Natomiast niedaleko Kołatki wytropiłem i z całkiem bliska widziałem dorodną parę lisów. Niestety zdjęcia robione szerokokątną komórką wogóle nie oddają przepychu otaczającej przestrzeni jak również obcowania w bliskim sąsiedztwie ze zwierzętami nie mówiąc już o dynamice kontaktu z nimi...
Ciekawą atrakcją tej wycieczki było nieformalne zwiedzanie gospodarstwa rolnego we Wierzonce normalie od strony wsi odgrodzonego wysokim murem a od strony łęgów rzeki główienki (od których dotarłem) całkowicie otwarte. Zadziwił mnie drewniany łącznik na piętrze miedzy dworem a chyba oficyną(podejrzewam, że dla służby) i wieżą naprawdopodobniej spichlerza chociaż też nie mam pewności. Ogólnie zabudowania leżą w interesującej i zarośniętej przez co trochę tajemniczej dolinie rzeki Główienki...
Styczniowe wycieczki do i z pracy
Narkotyczna wizja.
Spadło wreszcie dużo śniegu, dzieci miały ferie i nie byłem zmuszony zawozić Mari do szkoły, co skrupulatnie wykorzystałem i fundowałem sobie wycieczki do i z pracy na nartach biegowych. Głównie biegałem przez Gruszczyn i dalej po północnej stronie jeziora swarzędzkiego, przez Antoninek, Nową Wieś do Zalasewa około 13km. Którejś nocy spadło całkiem sporo świeżego śniegu więc postanowiłem skrócić trasę i pobiec jeziorem od strony Swarzędza tnąc nad jeziorem od południa i dalej centralnie przez miasto skracając trasę o 3km. W drodze rano tuż przed świtem po ok. 40-50minutach biegu doświadczyłem uczucia przebywania w dwóch miejscach na raz. Wybiegając z ciemnej nocy, w narastającej szarówce chmurnego poranka, zerknąłem na drugi brzeg jeziora nad którym na tle bukowego lasu, białą linią odcinała się ścieżka i doznałem uczucia jakbym tam był fizycznie. Mój mózg wyświetlił mi podwójną projekcje obecności po tej stronie i po tamtej równocześnie. Doznawałem niesamowitego uczucia obserwowania obu miejsc z przeciwnego brzegu, przy czym jeden brzeg różni się od drugiego, z jednej strony ścieżka biegnie tuż przy linii brzegowej i patrząc z tego miejsca widać wysoko na skarpie drogę na przeciwległej stronie jeziora i na odwrót będąc u góry widziałem przybrzeżny dukt spacerowy. Co ciekawe obserwując drugą stronę w obu przypadkach nie widziałem samego siebie na drugim nadbrzeżu.
Bardzo przyjemne uczucie, które udało mi się je ponownie, po części przywołać, chociaż z mniejszą już intensywnością, w drodze o podobnie szarym zmierzchu, wybierając jako faktyczną tą drugą trasę powrotną do domu.
Zastanawiałem się nad tym zjawiskiem i jego powstanie przypisałem kilku czynnikom: po pierwsze utrwalił mi się obraz ścieżki po północnej stronie, którą podążałem przez ostatni tydzień w podobnych warunkach pogodowych z i do pracy, takie samo gasnące oświetlenie chwilę przed świtem i po zmierzchu, podobna ilość endorfin (naturalnego narkotyku) uwolniona do krwi, spowodowana takiej samej długości wysiłkiem, brak bodźców wcześniej - pierwszy ciekawy widok tego ranka (ze względu na panującą ciemność i bieg ze wzrokiem wlepionym w plamkę światła z lampki czołowej), ciągłe niedospanie i zmęczenie, rytmiczny ruch biegowy działający jak mantra.
Globalnie niezły odjazd ale „na legalu”.
Subskrybuj:
Posty (Atom)