środa, 3 października 2012

Poranna romantyczna ;) wycieczka do pracy

W ramach przygotowania do maratonu biegłem dzisiaj do pracy. Niesiony pieknymi, ascetycznymi widokami, spowitymi we mgle poranka, wypełniony endorfinami  taki oto wiersz nagrałem na dyktafon w komórce (tylko prosze się nie śmiać)






Ze snu wybiegam w kolejny dzień,

przede mną słońce unosi się nad mgłami,

a za plecami księżyc wysoko nie może zasnąć.

W myślach rodzi się szkic...

... uzasadnienie własnego bytu,

tu i teraz!

- Tchnienie Absolutu,

niezapisywalne, nieuchwytne jakby nierealne.

Mimo to zagnieżdża się w podświadomości

poczucie sensu i jeszcze większa chęć życia.


4 komentarze:

  1. Z uwagą przejrzałem po raz drugi zdjęcia szukając z sukcesem księżyca "za plecami". Taak, droga do Zalasewskiej chatki zawsze miała klimat.

    OdpowiedzUsuń
  2. To po naszej wczorajszej niedokończonej rozmowie, jeszcze dodam: Zamiast "absolutu" widzę tutaj piękno symetrii praw fizyki, które pozwoliły na powstanie tak bezkresnego wszechświata, który był wystarczająco gościnny, żeby mogło w nim zaistnieć inteligentne życie które w procesie ewolucji wytworzyło światłoczułe komórki potrafiące zarejestrować fotony wyprodukowane w jądrze naszej gwiazdy. Fotony które z trudem przez milion lat przeciskały się ze palącego od ciśnienia środka gwiazdy na jej powierzchnie, żeby po kilku minutach rozproszyć się w skroplonej w powietrzu parze wodnej i wpaść do Pana oka oraz obiektywu aparatu fotograficznego. Tak, to jest piękno. Piękno które uświadamia, że jesteśmy tylko pyłkiem na ogromnej maszynie. Nie jesteśmy wyjątkowi. Nie ma co się doszukiwać sensu i heroizmu, tam gdzie tego heroizmu i sensu nie ma. Jesteśmy przypadkiem. Bez sensu, bez celu. Nic nie znaczącymi obserwatorami piękna symetrii praw fizyki, które wystąpiły w jednym ze wszechświatów w cudownie pięknym w swej naturze Wieloświecie. Symetrii, która sprawiła, że elektrony krążą na stabilnych orbitach, dzięki czemu mogły powstać atomy, które syntetyzując się w jądrach kolejnych gwiazd tworzyły cięższe pierwiastki. Pierwiastki z których wprost zbudowany jest Pan, ja i każdy człowiek. Pańskie oko, które patrzyło na te piękne obrazy również zbudowany jest z atomów, które kiedyś w wielkim procesie ewolucji powstawania materii zrodziła jakaś gwiazda i umierając rozrzuciła po naszym wszechświecie. Taka sama gwiazda jak ta której efekty działania podziwiał Pan tego ranka. I to jest prawdziwe piękno. Pytanie gdzie tu "absolut"? Raczej piękno ewolucji fizyki, materii i życia. Sens (życia poświęconego obserwacji piękna praw fizyki) i chęć życia z tego płynącą, rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Macieju musze Ci powiedzieć, że zachwycasz się namiastką dobrym, ale tylko substytutem rzeczywistości, tworem ludzkiej myśli, czyli prawami fizyki. Jednak to nie prawa fizyki stworzyły świat, nie nadały celu (człowiek próbując w swej niedoskonałości opisywać wszechświat stworzył prawa naukowe i to one stosunkowo niedawno zaczęły jakoś opisywać rzeczywistość). Oczywiście to nie rozproszone fotony na kroplach mgły ani ciekawy układ ciał niebieskich ani fakt, że jeszcze nie strząsnąłem snu z moich oczu, spowodowały poczucie tchnienia o którym piszę, warunki te sprawiły, że pojawiła się myśl, silne przeczucie, że wszystko to ma sens i że jest jakaś siła sprawcza, Absolut nadający celowości. Nie da się tego opisać to po prostu jest „zagnieżdżone w mojej podświadomości”.
      Piszesz o symetrii, kto sprawił tą symetrię i dalsze (moim zdaniem nieprzypadkowe) działania, które doprowadziły do powstania pierwiastków i dalej człowieka. Ja w tym wszystkim widzę celowość a nie losowość. Mówisz, że nie jesteśmy wyjątkowi a ja uważam, że jesteśmy ponieważ Ktoś nadał temu sens. Z resztą sam musisz przyznać, że jesteśmy mega wyjątkowi skoro jesteśmy niewyobrażalną gigantyczną, jak na moje oko, sumą przypadków (ciekawe co na to nasza kochana nauka, czy rachunek prawdopodobieństwa jest w stanie określić prawdopodobieństwo powstania Człowieka z garstki atomów?- wydaje mi się, że nie sokoro nie wie jakie procesy zachodzą w naszym mózgu, a skąd sztuka: muzyka, poezja , malarstwo itd.). Już samo przejście z materii nieożywionej do ożywionej jest moim zdaniem z punktu widzenia przypadku bardzo mało prawdopodobne.
      Zacytuję katechezę ( http://parafia-wierzenica.pl/katechezy-domowe-cz-1-skad-wiem-ze-jest-bog/ ) mojego ulubionego ks. Przemka która dobrze podsumowuje tego posta: „Obserwacja życia pokazuje, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Wszystko, na co możemy patrzeć, zostało zrodzone albo stworzone. Nie ma na świecie rzeczy, o których moglibyśmy powiedzieć: wzięły się „same z się”. (...) można dojść do stwierdzenia: świat został stworzony przez Istotę Wyższą, Absolut, który jest poza nim.”

      Usuń
  3. To ja zacytuję klasyka, który świetnie podsumowuje Pana cytat: „Religa uczy nas bycia usatysfakcjonowanymi brakiem odpowiedzi – Jest to rodzaj zbrodni na dzieciństwie” (Richard Dawkins)

    Cel nie jest czymś rzeczywistym - jest tylko złudną potrzebą niedoskonałego ludzkiego mózgu. Mózgu który powstał po to, żeby ułatwić przetrwanie prymitywnym małpoludom w dzikiej dżungli. Kiedy krzak się trząsł, to mógł to być tylko wiatr. Ale mógł to też być śmiertelny drapieżnik. Lepiej się bać niewyjaśnionego. A kiedy człowiek jest chory, to lepiej bezmyślnie wierzyć szamanowi, że ten odprawia czary. Wtedy jest szansa na ozdrowienie. Wtedy łatwiej żyło się naiwnym przedstawicielom naszego gatunku i łatwiej było im przetrwać choroby. Ale czasy się zmieniły. Niestety geny naiwności oraz potrzeby odnajdywania "potwora" z ciemności (jak dzieci w ciemnym pokoju) są w nas głęboko zakorzenione. I bóstwo nie jest niczym innym - zwykły metafizyczny "potwór" z ciemności z dziecinnego pokoju. Nie ma bóstwa a potrzeba jego odnalezienia jest niczym innym jak pierwotnym instynktem wykształconym w procesie ewolucji. Dokładnie takie same zachowania obserwuje się u zwierząt. Zwierzęta też są wyjątkowo zabobonne. Nasz mózg „robi” wszystko, żeby nas oszukać w celu osiągnięcia sukcesu ewolucyjnego. Doznanie bóstwa jest niczym innym jak oszustwem. Wystarczy wziąć jakieś narkotyki albo stymulować elektrycznie odpowiednie płaty w mózgu, żeby ludzie zaczynali mieć jeszcze więcej wizji „dotyku” bóstwa. Pytanie czy powinniśmy się poddawać złudzeniu i pierwotnemu instynktowi?

    Sens istnienia, podobnie jak cel istnienia, jest niczym innym jak potrzebą niedoskonałego gatunku. Złudzeniem. To tak jakby bakteria doszukiwała się sensu swojego istnienia w kropli wody. Założenie, że swobodny spadek kamienia w polu grawitacyjnym kieruje się jakimś "sensem istnienia" jest błędem.

    Co do powstania życia, i wszechświata w którym powstały warunki do życia, to założenie, że jest w tym coś niesamowitego jest błędem, który wyjaśniła zasada antropiczna. W nieskończonej ilości wszechświatów które rodziły się i rozwijały jak bąbelki w garnku w którym zaczyna się gotować woda, w niektórych z tych wszechświatów musiały się trafić stabilne warunki. I jak już się trafił taki wszechświat (możliwe, że nie pierwszy), to powstały w nim istoty, które obserwują tylko ten wszechświat i ulegają złudzeniu, że to jest nieprawdopodobne, że wszechświat jest tak pięknie symetryczny. I zadają takie pytanie – pytanie, które nie padnie w pozostałych wszechświatach w których nie ma warunków do powstania istot zdolnych zadać takie pytanie. Zresztą to złudzenie jest najlepszym dowodem na istnienie Wieloświata - czyli nieskończonej macierzy wszechświatów w których w każdym są inne warunki - niektóre z nich nawet nie ulegają rozszerzeniu, bo nie ma ku temu warunków ("bąbelki" w garnku z gotującą wodą, które się "cofają").

    A w przestrzeni międzygwiezdnej jest mnóstwo mgławic wewnątrz których zaobserwowano nie tylko aminokwasy (wszechświat jest ich pełen) ale nawet dwa składniki kodujące DNA (to już zakrawa na szczyt nieprawdopodobieństwa a jednak powstało mnóstwo w nieskończonym wszechświecie). Do niedawna religijni sceptycy zadufani w sobie twierdzili, że żadna z tych rzeczy nie jest możliwa. A bakteria jest już niezwykle zaawansowanym zwierzątkiem i nie branie pod uwagę wcześniejszych jej faz jest błędem. Ewolucja… Uważanie, że coś powstało w wyniku przypadkowego zderzenia się składników w normalnych dla nas warunkach jest nadużyciem i błędem. Poszukiwanie sposobów rozwoju składników życia, jest poszukiwaniem mikroświatów i warunków w których mogło takie życie się zsyntetyzować. Powstanie aminokwasów oraz kluczy DNA było wcześniej równie nieprawdopodobne. A jednak są :-) „Magia”. Nie. „Magię” wmawiają nam księża, który z tej rzekomej „magii” żyją…

    Komentarz tak długi, że chyba przekleje go kiedyś do mojego bloga ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń