Uwaga: ZDJĘCIA SĄ DOŚĆ DRASTYCZNE!
Ukazują scenerię oraz skutki dramatu jaki rozegrał się w nocy z soboty na niedzielę z udziałem całkiem okazałego jelenia oraz drapieżników zamieszkujących kobylnickie lasy.
Wypatroszona skóra, ogryziona głowa i obszerna przestrzeń poszycia leśnego na której widać ślady walki, kępy sierści i plamy zamarzniętej krwi. Swoją drogą obraz przejmował grozą: w ciszy i słońcu niedzielnego poranka starałem się dociec co to za zwierzę czy grupa zwierząt dokonała takiego spustoszenia i ciarki biegały mi po plecach kiedy wyobrażałem sobie jakie sceny miały tu miejsce. Zdarzenie to uzupełnia w całość obraz otaczającego świata w którym śmierć jest dopełnieniem życia. Jednego dnia zachwycam się bliskością natury, czuję pełen życia tętent przebiegającego stada jeleni, mój nos wyraźnie wyławia ich zapach, doznaję przyjemnego uczucia istnienia w jedności z otaczającym mnie światem, stworzonym przez Boga, a drugiego dnia ponura cisza, bezruch, zamarznięta śmierć - przeciwieństwo a jednak uzupełnienie – jedno bez drugiego nie istnieje...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz